A tymczasem - poza centrum – przed blokami, na ławkach lub prowizorycznych siedziskach zbitych z kartonów – pełno ludzi. Panowie przy piwku lub domowej roboty bimbrze toczą niekończące się debaty lub grają w bliżej nieznaną mi jeszcze grę/gry – która jak na mój gust jest czymś w rodzaju połączenia gry planszowej i szachów, w których zamiast figur są jakieś kostki. Nikt się nie spieszy, każdy ma czas – nawet jeśli jest to zwykły dzień tygodnia, nie weekend. A należałoby tu jeszcze wspomnieć, że na drugi dzień miasto budzi się bardzo późno, w porównaniu do Polski rzecz jasna. Ludzie wychodzą na ulicę, do pracy tak około godziny 8 lub 9. I nie powiem – pod tym względem, jestem stworzona do takiego życia… :)
Najwięksi pogodowi Przyjaciele za dnia/nocy: bezwzględny nr 1 – wentylator, i wersja przenośna – nr 2, dodatkowo rzeźbi bicepsa prawej lub lewej ręki ;)
na nowym moście - w centrum Tbilisi
widok na Pałac Prezydencki nocą
widok na Starówkę i Twierdzę Narikała
a tu adżarskie chaczapuri - pyszności!
A teraz przesyłam Wam choć namiastkę TEGO KLIMATU:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz