sobota, 20 sierpnia 2011

Blokowiska vs Centrum

W Gruzji blokowiska straszą swoim wyglądem jak wszędzie... a może tutaj straszą bardziej? Szczerze powiedziawszy to przywykłam już do otoczenia, w którym żyję i pracuję. Choć z tego co pamiętam - pierwsze wrażenia były bezcenne... To tu mam mieszkać?!? Dlaczego bloki, które wprost proszą się o remont - remontowane nie są? A po co człowiekowi kraty w oknach? Dlaczego klatki schodowe są niezabudowane  - ktoś nie skończył budowy? I czy światło na klatce to już ekstrawagancja? To tylko kilka pytań, które kłębiły mi się w głowie po przylocie do Tbilisi. A prawdziwą ekstrawagancją są: windy na pieniądze! Tak, tak – dobrze przeczytaliście – windy na pieniądze ;) Czyli najpierw płacisz – później jedziesz, żeby było śmieszniej – kwota zależy od piętra! Co więcej - te prastare urządzenia lubią się zacinać, wniosek: ja z moimi niesamowitymi zdolnościami do popadania w tarapaty – chodzę po schodach, nawet na 7 piętro ;) 


Stanowi to ogromny kontrast dla typowo turystycznych miejsc, odremontowanych, z bajecznymi drewnianymi balkonami. Budynki w centrum miasta są odpicowane jak tylko się da. A na starówce toczą się niekończące remonty i renowacje... Z moich obserwacji wynika, że tutejszym to nie przeszkadza, przywykli do warunków w których mieszkają. Jedynym poważnym problemem jest to stare budownictwo kontra trzęsienia ziemi, które od czasu do czasu nawiedzają Gruzję. Wtedy to ponoć strach się bać! Na własnej skórze póki co nie doświadczyłam, więc wypowiedzieć się nie mogę. Choć znam i takich, którzy przespali co większe trzęsienia, podczas gdy cała reszta bloku ewakuowała się na zewnątrz... I w tym miejscu pozdrawiam Gosię... Wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać.... :P xD 

 Araszenda - znaczy dosłownie: niedokończony, niedoszły hotel - teraz zamieszkany przez uchodźców

 typowe - niezabudowane klatki schodowe, bardzo często pozbawione również światła
 i winda, którą - nie jeżdżę... :p
 i dla kontrastu - starówka
 charakterystyczne drewniane balkony

i budynek, który bardzo mi się spodobał, ale rozmowa z siedzącymi pod nim panami utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że nie idzie się dowiedzieć co to za budynek jeśli Polka rozmawiająca po rosyjsku, angielsku i polsku próbuje porozumieć się z Gruzinami operującymi gruzińskim i tureckim (a może to byli Turkowie?!?) ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz