piątek, 26 sierpnia 2011

GUDAURI

Czy mieliście kiedyś wrażenie, że znajdujecie się w miejscu tak nieskażonym obecnością człowieka, że aż nie powinno Was tam być? Ja miałam. Odpowiedź jest jedna – GUDAURI – bajka. Na zaproszenie – Co myślisz, żeby w piątek pojechać w góry? – odpowiedziałam jasne, spakowałam treki, kurtę, szalik i następnego dnia rano wyruszyliśmy. Widok jaki zastałam jakieś 2h drogi na północ od Tbilisi powalił mnie na kolana i przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. 


Gudauri – wioska położona wysoko w górach, kilkadziesiąt kilometrów od jedynego aktualnie czynnego przejścia granicznego z Rosją (czynnego, w znaczeniu dla Rosjan, dla Gruzinów – nie…) Ludzie żyjący wyłącznie z rolnictwa i rozwijającej się tu dopiero turystyki, raj na ziemi. Wokoło same góry, wodospady i nie sposób znaleźć tu oznakowanego szlaku turystycznego. Tutaj chodzi się po górach wg nazwijmy to – zachcianki, intuicji, możliwości i własnego rozsądku. Można eksplorować co tylko się podoba, ale biorąc pod uwagę, że o ekipę ratunkową będzie trudno… Sami Gruzini raczej nie doceniają tego bogactwa, które ich otacza, mało kto wyrusza tutaj na górskie wspinaczki czy wycieczki. Gdyby w Polsce było tak zniewalająco piękne miejsce, byłoby zasypane ludźmi kochającymi góry, ale z drugiej strony – nie byłoby tak nieskazitelnie wręcz boskie i naturalne…


Z ciekawostek: przewoźne ule. To bardzo popularny na tym terenie interes, który można przewozić wg uznania oraz ulokować w pobliżu jakiegoś tarasu widokowego i w ten sposób podreperować domowy budżet :) O korzyściach płynących, ze zbierania nektaru z górskich kwiatów – pisać nie muszę. A miód – rewelacyjny :)))
























 

A do kupienia oczywiście typowe gruzińskie czapki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz