piątek, 5 sierpnia 2011

Przygoda z TAXIDRIVEREM

Na samo wspomnienie nie wiem: czy powinnam śmiać się czy płakać... :P Mianowicie, razu pewnego postanowiłyśmy razem z Nino - moją 17letnią nauczycielką języka gruzińskiego - wybrać się do Tbiliskiego ogrodu botanicznego. W związku z tym pojechałyśmy do centrum, skąd zaplanowałyśmy wziąć taksówkę, aby ta zawiozła nas pod samą bramę ogrodu. I tu zaczęły się schody... Pierwszy zatrzymany taksówkarz stwierdził, że weźmie od nas 5 lari, ale do ogrodu nas nie zawiezie, bo nie wie gdzie - może za to zawieźć nas pod Samebę... - hmmm - podziękowałyśmy ;) Dlatego, gdy kolejny zaczepiony przez nas kierowca odpowiedział, że po pierwsze wie gdzie to jest, a po drugie zawiezie nas tam za 4 lari, zdecydowałyśmy - że będzie On naszym taxidriverem!

Wygodnie usadowiłyśmy się w samochodzie, który z pewnością miał 2x więcej lat niż ja i wdychając aromat uwalniającej się skądś benzyny - ruszyliśmy. I trzeba było widzieć nasze zdziwienie, gdy za jakieś 100m taksa zatrzymała się, a nasz kierowca zaczął wypytywać innych taksówkarzy - jak dojechać do ogrodu botanicznego... No nic, jakieś informacje zostały uzyskane, ruszyliśmy dalej. Niespełna 10 minut później na naszej drodze stanął ogromny znak: ZAKAZ WJAZDU, który dla naszego kierowcy nie stanowił jednak większego problemu - tak więc jadąc pod prąd, po drodze po której na szczęście nie jeździło zbyt wiele samochodów - cieszyłyśmy się, że dojeżdżamy do upragnionego celu podróży! Jednak przedwczesna była ta radość, gdyż jak się okazało - zgubiliśmy się - i tu zaczęło się nerwowe poszukiwanie drogi... Jeździliśmy w kółko jakieś 30 minut, pytając wszelkich możliwych, napotkanych ludzi, ze 3 razy wjeżdżając pod prąd i za każdym możliwym razem wyłączając silnik podczas zjeżdżania z górki - ach ta oszczędność... :P Koniec końców wylądowałyśmy przy pomniku Matki Gruzji, a taxidriver stwierdził, że gdzieś tam w dole znajdziemy nasz przeklęty botaniczny ogród...

Jak się pewnie domyślacie - nie znalazłyśmy. Wróciłyśmy do centrum i wsiadłyśmy w autobus - podejście nr 2! I jak się w autobusie - od jadących z nami ludźmi - dowiedziałyśmy: ogród jest chwilowo nieczynny... Choć jego lokalizacja nadal pozostaje dla mnie nieprzeniknioną tajemnicą, odnajdę go i zdam relację, dlaczego jest tak pilnie strzeżony... :P My tymczasem pojechałyśmy na górę Mtatsminda, do prześlicznego parku, z którego zamieszczam Wam kilka fot - poniżej! :) A tutaj macie link do strony parku: http://park.ge/index.php Enjoy it! 











2 komentarze:

  1. hahahaha:D alem się uśmiała:d;D;d Monia najlepsze jest to ze ten twój "taksiarz" wyłączył silnik z górki:D:D:D no way!!!!:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. HaHaHa - Maryś - taxidriver jest po prostu oszczędnym człowiekiem.... :D

    OdpowiedzUsuń