czwartek, 29 września 2011

ABSURDY


A teraz dwa słowa o moich gruzińskich absurdach... (wypływające z moich bacznych obserwacji, niektóre powodujące nie jedną i nie dwie złości, niektóre śmieszne, niektóre bardzo smutne, a niektóre po prostu inne, zaskakujące...)

* Idziesz do piekarni, godz 9.00 rano – a chleba? bułek? czegokolwiek upieczonego rano – BRAK! Najwcześniej to tak o 10 można się spodziewać jakiegoś pieczywa. No kto to widział żeby piekarze wstawali rano, albo bardzo rano i piekli jakiś chleb?!? :p (sytuacja dotyczy mojej dzielnicy: TEMKA)

piekarnia na Temka - made by Gosia

* Idziesz centrum Tbilisi, gdziekolwiek nie spojrzysz, na każdym zakręcie czy skwerze – piękna fontanna. Hektolitry wody wylewane tylko i wyłącznie po to, aby nacieszyć oko przeciętnego turysty czy też mieszkańca. Wracasz do domu, odkręcasz korek z wodą – wody NIE MA! No przecież na co komu woda w domu, skoro tyle się jej naoglądał w centrum… ;)

fontana przy ulicy Rustaveli, w tle Szota Rustaveli

* Fatalnie funkcjonująca służba zdrowia, szkolnictwo kontra masa pieniędzy inwestowana w centra rozrywki, parki, nowe marszrutki i inne dogodności…

nowy most od Miszy dla mieszkańców Tbilisi

* Jedziesz metrem, wysiadasz na najbardziej europejskiej ze wszystkich stacji – „Stejszyn skłer” – za każdym razem śmieszy mnie niebotycznie ten przesadzony do granic możliwości akcent spikerki. Idziesz do robiącego wrażenie budynku, w którym znajduje się kilka sklepów, kawiarnia świecąca pustkami Jacobs, i kasy biletowe do przyległej stacji PKP; klimat niebywale europejski… :P Podchodzisz do okienka, chcesz kupić bilet do Batumi, a tu: skucha – pani prosi o paszport… <?!?!?!?!?> - taka mniej więcej była moja mina. I zaczyna się dyskusja, próby uzyskania jakiegokolwiek wyjaśnienia – po co? jak? I dlaczego? Fart – znajduję w torebce ksero paszportu – myslę – tu Cię mam Ty …………… kasjerko. Kasjerka: ARA; przyjdźcie jutro. Krok dzieli mnie od tego żeby Jej nawymyślać. Idę do starszej kasjerki – ona: ARA problema! Wracam do uprzejmej pierwszej pani – wrzucam Jej to ksero za szybkę, 2 minuty – Ona wyrzuca mi bilety do Batumi… Eh – się pytam: o co chodzi?!?

A teraz tzw pozytywne ABSURDZIKI:

* Jedziesz marszrutką, obładowana jak Rumun… ;), laptop ciągnie się po podłodze, torebka niemalże ugina ci ramię. Nagle ktoś szarpie Cię za pasek od laptopa i/lub torebki. Pierwszy odruch: WTF?!? Za chwilę olśnienie: zasadniczo ta osoba chce Ci pomóc. Koniec końców: Twój laptop i/lub torebka ląduje na kolanach zupełnie obcej osoby, która miała więcej szczęścia od ciebie i załapała się na miejsce siedzące ;)

marszrutkowa rzeczywistość... ;)

* Wizyta w winiarni. Przy próbie sforsowania drzwi wejściowych – problem, drzwi zamknięte… Po chwili mój wzrok przykuwa przyklejona do drzwi karteczka z dwoma numerami telefonów i imieniem. Chwila konsternacji… Koleżanka wyjmuje telefon i dzwoni do niejakiego Dato. Odbiera właściciel winiarni i informuje – już do Was idę… No cóż ciekawy sposób prowadzenia interesu. Sama winiarnia bardzo dobrze zaopatrzona: od domowych win, po takie butelkowane z naprawdę wyższej półki. Właściciel dowiedziawszy się, że po 3 szklankach wina zaczynam rozumieć gruziński zaprasza mnie na degustacje o każdej porze, każdego możliwego wina… ;) Może skorzystam… :P





I na koniec - gruziński system odtwarzania plików mp3 z telefonu komórkowego przy użyciu CDplayera! ;) enjoy it!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz