Sytuacja nr
1: Siedzimy przy piwku razem z poznanymi
przeze mnie Kasią, Aleksem i Dawidem (Kasia również Polka). Jako że Chłopcy
pochodzą z Kachetii, pytam o możliwość przywiezienia domowej roboty wina, żeby
w przyszłości móc przekazać/przywieźć je do Polski. Reakcja jest natychmiastowa
i brzmi: oczywiście. Moje zapewnienie: oczywiście odpłatnie. Odpowiedź: Nic
odpłatnie. Jesteś Polką, jesteś gościem, moim zadaniem jest ugościć Ciebie. Jak
ja będę w Polsce – Ty ugościsz mnie. Koniec rozmowy…
Sytuacja nr
2: Jedziemy na bazar położony po drugiej stronie Tbilisi. Nie bez trudu
znajdujemy odpowiednią marszrutkę, bo oczywiście nikt nie wie jaki nr mikrobusu
jedzie akurat tam, gdzie chcemy dojechać. Znajdujemy nasz transport, poznajemy
kierowcę. Zaczynamy rozmawiać, wychodzi na jaw, że jesteśmy z Polski. Podczas
40 minutowej podróży – rozmawiamy, kierowca zatrzymuje się, aby pokazać nam
najpiękniejsze widoki na Tbiliskie Morie (na całe szczęście w busiku jesteśmy
tylko my, czyli nie wyprowadzamy z równowagi żadnego innego pasażera, który chciałby po prostu dojechać na targ…). Docieramy na miejsce,
chcemy zapłacić na przejazd. Odpowiedź: Jesteście gośćmi, nie będziecie płacić.
Macie mój numer, to może zabierzecie się ze mną powrotem… Tak, więc – NO.
Zresztą
sytuacje typu: daj spokój, nie będziesz płacić za paliwo, zostaw – rachunek jest
na mnie – są tutaj nagminne. I nieraz niemal nie pokłóciłam się z tutejszymi znajomymi z tego właśnie powodu... I te ich wymowne spojrzenia każące mi oddalić się i nie dyskutować... :P
Some fotos:
Nathaktari po pracy - nie jest złe... ;) a w tle fenomenalny jak na letnie warunki wiatrak z opcją rozbryzgiwania wody..!
Tbilisi
z Kasią
w Kanjpko - Kwiaciarni
z tak niesamowitym widokiem :)
domowej roboty czekoladki, od mojej gruzińskiej Babci :*
R-E-W-E-L-A-C-J-A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz