poniedziałek, 12 września 2011

Dawid Garedża


Czyli w miejscu, gdzie kończy się Gruzja, a zaczyna Azerbejdżan! Wycieczka, bo jak inaczej można nazwać busa wypełnionego polsko – gruzińsko – rosyjsko – angielsko – hiszpańską paplaniną, wyruszyła z samego rana, w celach eksploracyjnych jednego z najpiękniejszych gruzińskich zabytków. Samo Dawid Garedża to kompleks klasztory,  założony już w VI wieku, znajdujący się na półpustynnych zboczach góry Garedża na przepięknej kachetyjskiej ziemi. Już w trakcie drogi przepiękne widoki zmusiły nas do zatrzymania się i uwiecznienia ich dla potomnych ;) Gdy dotarliśmy do celu ochom i achom nie było końca, a był to dopiero początek – bo prawdziwa nagroda czekała na nas na szczycie góry. Z kilkoma postojami, nazywanymi zgrabnie – chwilą na podziwianie widoków… wspięliśmy się na szczyt. A tam po lewej stronie: kompleks jaskiń, które przez wieki stanowiły klasztorne cele; w niektórych miejscach ozdobione freskami. A po prawej: przepaść oraz widoczna jak na dłoni Równina Azerbejdżańska. Generalnie, nie wiedziałam na co mam patrzeć… A poczęstunek z widokiem na stepy azerbejdżańskie będzie jednym z najpiękniejszych momentów spędzonych w Gruzji. Po powrocie z tego końca świata - winko w busie oraz wsparcie lokalnych rolników przez zakup arbuzów w drodze powrotnej. Później jeszcze tylko arbuzowy piknik nad Tbiliskim Morzem i stare, dobre Tbilisi. Foty poniżej. 

 w drodze do
 owieczki
 i nasz kierowca - zdecydowanie: Bombowca ;)
 widok z Dawid Garedża
 a tutaj - klasztor na Dawid Garedża, u stóp góry
 aktualnie zamieszkały zresztą :)

 w drodze na szczyt
 tutaj moje "podziwianie widoków" - czyt. zadyszka... :p
 i piknik na górze Garedża, z widokiem na Azerbejdżan
 ja i równina Azerbejdżańska


 freski w jaskiniach w kompleksie skalnym

 cele klasztorne
 "Możesz ucałować rodzinę i przyjaciół na pożegnanie i oddalić się na mile, ale jednocześnie zabierzesz ich w swoim sercu, umyśle i trzewiach, bo nie tylko ty żyjesz w świecie, ale świat żyje w Tobie" (F. Buechner) Wszystkie zdjęcia dedykuję tym, których ucałowałam na pożegnanie, szczególnie jednak Tomakowi i Asi z Krzyśkiem z pewnego konkretnego powodu ;)

 i jest - Brunetka na krańcu Gruzji
 jeszcze raz - klasztor u stóp góry

 a na koniec - nieco arbuzowego zamieszania
jak wszyscy to wszyscy - arbuz też :)

3 komentarze:

  1. Kierowca kultowy :) Uwielbiam Cię czytać, uwielbiam Twoje zdjęcia. Każdy nowy post powoduje u mnie ciche westchnienie :) Zazdrości, jakiegoś takiego zrozumienia dla bycia ześwirowanym na punkcie jakiegoś miejsca. Pozdrawiam ciepło! Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. ha - no i arbuzy niemal jak w Diyarbakır ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki wielkie! Pozdrowienia prosto z Tbilisi do Poznania! xD

    OdpowiedzUsuń