wtorek, 8 listopada 2011

SPA w wersji na ostro

Czyli o tym, jak pewnego chłodnego, jesiennego wieczoru postanowiłam przetestować uzdrawiającą moc słynnych tbiliskich łaźni. Razem z odwiedzającą mnie Asią - z wizją relaksacyjnego wieczoru - wybrałyśmy się w przepiękne okolice Starego Miasta do tzw. Carskich Bani. I jakże złudna była to wizja...! Ale krok po kroku....

pamiętacie - ten niezidentyfikowany wcześniej budynek?!? Hahaha - jak się okazało - to właśnie budynek łaźni publicznych!

Okolica faktycznie cudna - pięknie oświetlone banie pośród klimatycznych kamieniczek dzielnicy Avlabarii, tą romantyczną scenerię psuje jedynie intensywny zapach SIARKI! Dlatego, że wszystkie łaźnie uzbrojone są w ciepłą, siarkową wodę, która jest naturalnym bogactwem tbiliskiej ziemi (zresztą sama nazwa Tbilisi znaczy dosłownie: ciepła woda). Tak więc kierowane "zapachem" dotarłyśmy do królującej pośród reszty - łaźni z charakterystycznymi, tureckimi zdobieniami. Krótka rozmowa przy wejściu, zakup biletów i jak się później okazało - dość nieszczęśliwy wybór - łaźnie publiczne. I jakie było nasze zdziwienie, gdy panie łaźniowe wyśmiały jedną z turystek, która próbowała sforsować drzwi do łaźni ubrana w strój kąpielowy... ;) W związku z tym, zawinięte tylko w ręczniki poszłyśmy za srogo na nas spoglądającą łaźniową, a na dole został nam tylko i wyłącznie "strój Ewy".... ;p

zdjęcie z serii - spacerując po łaźniach ;)

Łaźnia dla kobiet składa się z pryszniców z ciepłą, siarkową wodą i to by było na tyle...! Natomiast łaźnia męska posiada nieco wyższy standard wyposażenia, w tym: prysznice, wanny, sauny czy łóżka do masażu... No ale wróćmy do tematu głównego. Po krótkiej kąpieli w tej niezwykle "aromatycznej" wodzie przyszedł czas na peeling i masaż. Brzmi relaksująco, prawda? Relaksu to jednak nie przypominało, raczej: szorowanie i tłuczenie. Tzw. peeling został wykonany przy pomocy octu jabłkowego i rękawicy o frakturze pumeksu. Choć sam zabieg do przyjemnych nie należał to efekt muszę przyznać był zaskakujący - skóra jedwabiście gładka. Wniosek: opłacało się pocierpieć. Natomiast co do masażu, albo raczej - dziwnego splotu rękodzieł, które zostały na mnie wykonane - skutek był taki, że bolało podczas, zaraz po i jeszcze na drugi dzień. Tego - nie polecam!

najbardziej luksusowa ze wszystkich - łaźnia królewska; ponoć zachwycał się nią sam Putin... 

Podsumowując! Łaźnie - polecam, ale prywatne, do których nam niestety nie udało się dotrzeć, ze względu na ogromne zainteresowanie nimi o tej porze roku. Peeling - tak, masaż - nie. A do zapachu siarki człowiek przyzwyczaja się już po 5 minutach pobytu w środku. A i jeszcze tak nawiasem mówiąc - "ponoć" to najlepszy regionalny sposób na tzw. zespół zatrucia alkoholowego... :P

 i atrakcyjne jak zwykle - okolica Avlabari



2 komentarze:

  1. hahaha:d:D dobre:D Wyobraziłam sobie Monię z gołą d... uciekającą przed "srogą panią łaźniową":D:D:D Czuję,że to będzie dobry dzień:D:D:D Buziaki:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha - szkoła życia - mówię Ci!!! ;p Czekam na info sama wiesz jakie! :*

    OdpowiedzUsuń