piątek, 9 grudnia 2011

A w mojej głowie wojna

Czyli moje refleksje po odwiedzeniu obozu dla uchodźców w miejscowości Shavshvebi, niedaleko Gori.

Konflikt miedzy Gruzją, Abchazją i  Południową Osetią – z jednej strony, a Gruzją i Rosją –  z drugiej, stał się powodem zaistnienia tysiąca wewnętrznych uchodźców, którzy schronienie znaleźli w różnych
częściach Gruzji, w tym również w Tbilisi. Szacunkowa  liczba tbiliskich  uchodźców w półtoramilionowym
mieście wynosi obecnie ponad 240 tysięcy osób. (wg M. Pirveli - "Obozy wewnętrznych uchodźców w Tbilisi jako enklawy społeczne").


 obóz dla uchodźców z Osetii Południowej - Shavshvebi, w tle - Osetia Południowa



I tak oto pewnego słonecznego, grudniowego dnia stanęłam twarzą w twarz z ludźmi, którzy zmuszeni byli zostawić swoje domy, dorobek swojego życia i uciekać z ogarniętych wojną Osetii i Abchazji.

Jakie mają obawy? nadzieje? odczucia? jak widzą swoją przyszłość? - ciężko pytać, ciężko rozdrapywać rany...
Jak żyją? - biednie, z tego co udało im się w pośpiechu zabrać uciekając ze swoich domów, z pomocy dla uchodźców, która nie jest już tak spektakularna jak 3 lata temu, podczas eskalacji konfliktu...
Czym żyją? - nadzieją, nadzieją na powrót do swoich domów, i jakże złudna ta nadzieja, przynajmniej dopóki rząd gruziński i rząd rosyjski diametralnie nie zmienią swojego podejścia...
Gdzie mieszkają? - głównie w obozach, ale także w opuszczonych budynkach w mieście
Jak wygląda obóz? - z daleka: jak pole domków letniskowych, z bliska: nędza z biedą, ludzie bez pracy szwędający się pomiędzy jednakowymi, malutkimi domkami...
Co boli najbardziej? - jeśli stojąc w obozie, widzi się Osetię, widzi się swój dom, widzi się swoją wioskę, która płonie...

Uchodźcy z Osetii Południowej zapytani czy czują nienawiść do Osetyńczyków odpowiadają: nie... to przecież nasi sąsiedzi, znajomi, niektórzy z nich to nasza rodzina. W człowieczeństwie nie chodzi przecież o przynależność do określonej rasy, narodowości czy grupy etnicznej. W człowieczeństwie chodzi o to czy jest się człowiekiem przez duże C, czy dramat jakim jest wojna - nie złamał Cię.

W obozie w Shavshvebi, w jednym z domków - Kamilianie otworzyli świetlicę dla dzieci. Jest to miejsce, do którego przychodzą dzieciaki po szkole, aby choć na chwilę oderwać się od przygnębiającej je rzeczywistości. A co się w owej świetlicy wyrabia? (tak - to dobre słowo: wyrabia ;) Od zajęć plastycznych poprzez sportowe, muzyczne, rękodzieło, organizację spektaklów na nauce historii i kultury kończąc. Od momentu, w którym pojawiliśmy się w świetlicy w przeciągu jakiś 15 minut zebrało się większość podopiecznych, a my byliśmy wprost rozrywani ;) Razem z wychowawcami zorganizowali dla nas mini przedstawienie kukiełkowe, mini koncert gruzińskiej i nie tylko piosenki oraz mecz ping-ponga, w którym męsko-dorosła polska reprezentacja (pomimo mojego zniewalającego jednoosobowego dopingu) poległa w  starciu z gruzińsko - młodzieżową reprezentacją... ;p Ciężko było wyjeżdżać, ciężko było się pozbierać po tym wszystkim...

 wspomniane wyżej: rękodzieło
 mini koncert

 przedstawienie kukiełkowe - kukiełki wykonane własnoręcznie przez dzieci

a na koniec - sesja zdjęciowa




Tak więc: w mojej głowie wojna, wojna myśli niespokojnych...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz